Może tak na początek opowiem, o co kaman i wgl.
A więc, umiejętność, której nie starałam się rozwijać odkryłam pod koniec 6 klasy, w wakacje. Zapisałam się na tygodniowe warsztaty, na których miałam nauczyć się malować na płótnie. Na początku strasznie się bałam, w ogóle się bałam na płótnie malować, bo myślałam, że jak coś namaluję, to tego nie poprawię i wgl. Dlatego te 7 dni wydawały się dla mnie ogromnym wyzwaniem.
Na sam początek dali dam płótna ( oj wielkie). Pani ułożyła martwą naturę no i mieliśmy 3 dni na jej skończenie. Z czego co pamiętam, składała się ona z 2 pomarańczy, jakiejś butelki, był tez tam banan, o ile się nie mylę, a pod nimi był usłany jakiś kocyk, nwm, może ścierka, ale nie wnikajmy.
Miałam jedynie dwie wskazówki (które zrozumiałam):
1. Na początku szkic
2. Nakładamy warstwy
I tyle! Do roboty!
Jakoś mi coś wychodziłam, no i złapałam bakcyla!! :D Spodobało mi się to! W dodatku poczułam satysfakcję, bo mi dobrze ten obraz wyszedł. Po jego namalowaniu zabrałam się na malowanie na tekturze.

![]() |
Na tym obrazie odbita została moja ręka (dolna) i mojej koleżanki z warsztatów ( górna) |
Leżą gdzieś tam wśród zamazanych płócien.. :)
Tak, jak mówiłam -złapałam bakcyla i już po skończeniu warsztatów zakupiłam płótna i zaczęłam malować :D Pierwszym obrazem, namalowanym na MOJEJ sztaludze, MOIMI pędzlami no i MOIM okiem jest koń na zielonym tle, do którego link macie tutaj Konik :)
Od tamtej pory zaczęłam malować, tak dla siebie. Poniżej zamieściłam niektóre obrazy i szkice, które do tej pory wykonałam :)
Jeśli się cuś spodobało, to zapraszaam do dalszego oglądania na stronce ---> U Krawca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz