No ale wróćmy do sedna sprawy. Codziennie wchodzę do kuchni i codziennie mijam od roku pewien obrazek.
![]() |
Tak, to ten obrazek. |
Obrazek ten namalowałam rok temu w wakacjole w tym samym miejscu, gdzie mój pierwszy obraz na płótnie. Ten też jest pierwszy, bo na szkle. Wcześniej nigdy na szle nie malowałam! No, ale ten jest mój pierwszy, no i jak na razie.. ostatni. Robiąc go miałam identyczne odczucia, jak przy martwej naturze (czyli tym najpierwsiejszym obrazie). Cały czas było: "Zaraz to schrzanię, zaraz schrzanię, ale to za sekudkę"
No i cóż w pewnym sensie się udało. Nwm, ale jak patrzę na ten obraz, to jestem z siebie dumna, bo stojąc tak naprzeciw niego myślę sobie: "Muszę mieć stalowe nerwy, że go jeszcze nie zrzuciłam".